środa, 23 marca 2011

Sala...

Z góry przepraszam za wszelkie spoilery. :D

Na Salę Samobójców Komasy wybierałam się od tygodnia. W sieci pojawiało się coraz więcej opinii za, ale i przeciw. Stwierdziłam, ze nie ma co się w nich rozczytywać, trzeba w końcu samej to zobaczyć.

Sądzę, że przed pójściem na seans dobrym pomysłem jest zapoznanie się z pojęciem hikikomori. Zdecydowanie ułatwi to odbiór filmu, który nie będzie miłym i przyjemnym obrazem pokazującym cudowną polską młodzież.

Sala Samobójców
Dominik, poza tym że pochodzi z bardzo dobrej rodziny, jest typowym 18-letnim chłopakiem. Chodzi do liceum, przygotowuje się do matury, ma zajęcia pozaszkolne. Życie idealne. Może poza drobnym szczegółem, że w sumie jego rodziną jest gosposia i kierowca. Owszem, mieszka z rodzicami, lecz w sumie mógłby mieszkać z obcymi ludźmi. Każde z nich jest zbyt zajęte swoimi sprawami, aby dostrzec co dzieje się w życiu ich jedynaka. A dzieje się wiele. Zbliżająca się matura, a co za tym idzie presja związana z jej zdaniem. Presja ze strony rówieśników zarówno na gruncie szkolnym, jak również poza nim. Poszukiwanie przez Dominika siebie w sferze seksualnej... wszystko to kładzie się karbem na odrzucenie ze strony znajomych ze szkoły, jak również niezrozumienie ze strony rodziców

Matka: Ty nie jesteś gejem, w dupie Ci się poprzewracało!
Ojciec: Nawet jeśli, to nie wszyscy muszą o tym wiedzieć, ja nie muszę o tym wiedzieć.
(scena w samochodzie po publicznym ogłoszeniu przez jedynaka, że ma inne preferencje seksualne; cyt. z pamięci, więc mogą się trochę różnić od oryginalnych tekstów).
Oczywistym jest, że ostatecznie Dominik zacznie szukać innej drogi i trafi do tytułowej Sali samobójców...
Film jest jak na polskie warunki naprawdę niezły. Po pierwsze temat. Nie jest łatwy, jest parę wydumanych pomysłów (chociażby prywatny kierowca dla Dominika...), ale... Ale w końcu pojawił się film inny, nie mówiący o PRL, o wojnie tej, czy innej... Film mówiący o tym, co tu i teraz. Gdzieś ktoś napisał, ze film spóźniony jest o trzy lata, czyli o czas powstawania filmu. Absolutnie się z tym nie zgadzam. Problem poruszony w filmie jest aż nadto aktualny, żeby nie rzec narastający.

Do tego dochodzi aktorstwo. Pan Krzysztof  Pieczyński oraz pani Agata Kulesza wyśmienicie zagrali rodziców z wyższych sfer, którzy zupełnie nie znają swojego dziecka (świetnie przedstawia to rozmowa z psychologiem, na temat Dominika. Rodzice wiedzą, że ich syn dużo czyta, lecz nie wiedzą w sumie co, bo on przecież jest taki skryty). Ale jak dla mnie największe brawa należą się Jakubowi Gierszałowi. Rola wymagała niesamowitego zaanagażowania psychicznego. Po prostu uwierzyłam w graną przez niego postać.

Do tego dochodzi niezła muzyka. Na poniższej liście widać, jak twórcom udało się w jedym filmie połączyć muzykę klasyczną z popularną, do tego w sposób nie kłócący się ze sobą. Każdy utwór ma na celu podkreślenie przesłania konkretnej sceny, zatem widać, czy raczej słychać, że utwory były dobierane z wiekim pietyzmem.

1. Adam Walicki – Romans
2. Kyst – Grass So Bright
3. Rykarda Parasol – Baudelaire
4. Stereo Total – Ces’t la mort
5. Jacaszek – Innerperspective
6. Kyst – Climb Over
7. Jacaszek – Introspection
8. Wet Fingers – Turn Me On
9. Jacaszek – Introspective
10. Billy Talent – Nothing to Lose
11. Jacaszek – Introspective
12. Blakfish – Jeremy Kyle is a Marked Man
13. Jacaszek – Selfescape
14. Jacaszek – Inscape
15. Kyst – How I Want
16. Jacaszek – Selfescape
17. Chouchou – Sign 0 (dopisek: nuta japońszczyny)
18. Włodek Pawlik Qartet featuring Randy Brecker – Sally with Randy
19. Wet Fingers – Rock with me pumpin trump
20. Magdalena Żuk – Mazurek op 17 nr 1 (Chopin)
21. Rykarda Parasol – Cherry is Gone


Pozostaje jeszcze grafika. Co prawda była ona głównym powodem pójścia do kina na ten film. Nie oczekiwałam fajerwerków, ale polski film łączący animację i grę aktorską mnie zaintrygował. Jednakże nauczona doświadczeniem nie stawiam takim filmom żadnych wymagań, gdyż zazwyczaj kończy się to ogromnym rozczarowaniem. Wobec tego nastawiłam się na to, jak na pewną ciekawostkę w polskiej kinematografii. I dobrze. Nie oczekujcie, że będzie to grafika rodem z Final Fantasy czy Avatara. Część animowana jest tylko tłem dla dramatu, zatem nie ma na celu powalać nas na kolana. Mnie osobiście przypadła do gustu.

 Oczywiście nie może obyć się bez łyżeczki dziegciu w tej beczce miodu. Sprawa dotyczy zawirowania fabularnego, który jest dla mnie zgrzytem logicznym. Jak wspomiałam wcześniej, Dominik otwarcie przyznaje się do tego, że jest homoseksualny. Jeśli faktycznie miała to być iskra, która doprowadziła do przedstawionych w filmie wydarzeń, to już właśnie te wydarzenia kłócą się z tym coming-outem. Bo wyznanie nie dotyczyło tego, że bohater jest bi, ale wyraźnie stwierdził, że preferuje facetów. Więc związek z Sylvią po takim wyznaniu jest zupełnie nielogiczny. Wobec tego sądzę, że jedynym sensowymym wytłumaczeniem jest chęć zwrócenia na siebie uwagi rodziców i otoczenia. Jakkolwiek wydaje mi się to być tłumaczeniem na siłę i zgrzyt pozostaje.


Reasumując. Film wart jest zobaczenia. Nie tylko z uwagi na to, że jest to coś nowego w polskim kinie. Według mnie bardziej istotna jest tematyka tam poruszona. Kto wie, może gdzieś za ścianą jest właśnie taki ktoś, kto szuka wirtualnej rodziny... odcinając się od rzeczywistości. Może czas do niego zapukać?

Pozdrawiam
MM

2 komentarze:

  1. Zaintrygowałaś mnie recenzją, może warto zobaczyć. Wygląda na to, że w końcu zaczęły powstawać polskie filmy na poziomie. Ja póki co jestem pod wrażeniem "Czarnego czwartku". Taaak, wiem nie współczesność, tylko tak zganiony przez ciebie PRL :) ale film wmurowuje w fotel kinowy i jeszcze przez jakiś czas nie można dojść do siebie (szczególnie, jak sobie uświadomimy kto nami rządzi i z jakiego okresu historii ci ludzie pochodzą).

    OdpowiedzUsuń
  2. Nagana odnosiła się raczej do samej kinematografii, która w Polsce w znacznym stopniu jest poświęcona temu okresowi. Wydaje mi się to być nudnym i czuję przesyt taką tematyką. Ale być może "Czarny czwartek" okaże się wart poświęconego mu czasu.

    A co do "Sali Samobójców"... Nie żałuję, że zobaczyłam.

    OdpowiedzUsuń

Locations of Site Visitors