Czasem robi się coś bez większego pomyślunku... albo raczej pomyślunek tenże trwa bardzo krótko. Tak więc krótko zastanawiałam się nad kupnem "Gry o tron" na podstawie Martina. Co tu dużo pisać... jak na grę planszową jest nader wciągająca.
Czyj zatem będzie Żelazny Tron?
niedziela, 11 marca 2012
sobota, 10 marca 2012
Ra.One czy też Ravan
Ra.One czy też Ravan
Co otrzymamy po połączeniu
następujących składników:
spora porcja Matrixa
niezła dawka X-Men
łyżeczka Supermana
szczypta Spidermana?
Moi mili otrzymamy kino Made
in Indie w czystej postaci. Na dokładkę okraszone SRK.
Taki bowiem seans zafundował
pewnego dnia Połówek. Do tej pory omijając z reguł filmy SF z wytwórni indyjskich dałam się skusić z
czystej przekory zaznaczając, że
niezależnie od wszystkiego film obejrzymy
do samego końca. ;-)
Jak na Bollywood film był
dość oszczędnie potraktowany od strony muzycznej. Na 149 minut przypadły raptem
dwie czy trzy sceny taneczne, czyli niewiele jak na możliwości kina z tamtych
rejonów. Sama muzyka też w żaden specjalny sposób nie zaznaczyła swojej
obecności. Po prostu jest i tyle. Nie pojawia się nic, co zapadło by na dłużej
w pamięć.
Fabuła, patrząc na składowe
nie może być nader skomplikowana. Oto otrzymujemy opowieść o chłopcu, który
uważa swojego ojca co najmniej za nieudacznika. Oraz o ojcu, który zrobiłby dla
syna bardzo wiele, zacząwszy od specjalnej gry, a skończywszy na... szzz, to
tajemnica. Dodatkowo dla miłośników kino bollywoodzkiego pojawia się smaczek w
formie nawiązania do kolejnego hitu sf, czyli Robot.
Pozostała jeszcze strona
graficzna. Tu spotkała mnie miła niespodzianka. Film był pod tym kątem na prawdę dobry. Może nie powalający, patrząc w odniesieniu do filmów hollywoodzkich, ale dobry. Niektóre sceny były aż miłe dla oka fana efektów specjalnych.
Reasumując, film jest do obejrzenia, choć bez fajerwerków. Jak na ponad dwugodzinny seans, nie odczułam znużenia filmem, a to spory plus. Poza tym ciekawie jest zobaczyć coś innego, będącego jednocześnie kalką znanych elementów. Czy zostały one połączone w jakąś logiczną całość, to już do osądzenia przez Was.
Dla kogo jest zatem ten film? Tak naprawdę dla każdego, kto chce miło spędzić czas, bez zbytniego wysilania szarych komórek.
niedziela, 4 marca 2012
Dzień pod znakiem Kota
Udało mi się w końcu dotrzeć na jedną z organizowanych w Łodzi wystaw kotów. Zawędrowałam więc do Galerii Łódzkiej celem podziwiana kociaków.
Rasa dominująca to Maine Coon. Udało mi się też zauważyć kilka brytyjskich krótkowłosych i abisyńskich, a nawet syberyjskie. Lista wystawianych ras nie była niestety zbyt duża. Z przykrością muszę stwierdzić, że nie było nikogo z rosyjskim niebieskim (lub też ja go nie zauważyłam). Ale mimo tych niedostatków i tak uważam, że prezentowane futrzaki prezentowały się okazale. Oto kilka fotek:
Mnie pozostaje na razie podziwianie kocich piękności. Ale może wkrótce jeden taki zagości u mnie w domku.
Rasa dominująca to Maine Coon. Udało mi się też zauważyć kilka brytyjskich krótkowłosych i abisyńskich, a nawet syberyjskie. Lista wystawianych ras nie była niestety zbyt duża. Z przykrością muszę stwierdzić, że nie było nikogo z rosyjskim niebieskim (lub też ja go nie zauważyłam). Ale mimo tych niedostatków i tak uważam, że prezentowane futrzaki prezentowały się okazale. Oto kilka fotek:
Mnie pozostaje na razie podziwianie kocich piękności. Ale może wkrótce jeden taki zagości u mnie w domku.
Subskrybuj:
Posty (Atom)