poniedziałek, 20 września 2010

Mononoke

Tricon jest już tylko wspomnieniem, lecz nadal istnieją jego efekty. Jednym z nich jest mój powrót do anime. Jakkolwiek zdecydowałam się na wybranie czegoś odmiennego niż zazwyczaj. Spośród polecanych na triconowym spotkaniu serii, mój wybór padł na Mononoke, czyli serial stworzony w 2007 roku przez Toei Animation. Pomijając fakt, iż jest on spin-offem innej serii („Ayakashi”) – samodzielnie też daje sobie radę. Nie chcąc streszczać opowieści, tę część zostawiam innym :D

Po długiej abstynencji szukałam anime nietypowego i takie otrzymałam. Mononoke miało być co prawda horrorem, lecz jak dla mnie są to raczej opowieści grozy. Bynajmniej nie jest to wadą, a zaletą. Nie ma straszyć, lecz skłaniać do refleksji. Śmiało można rzec, iż główną siłę położono w „psychologicznym” strachu. Nie są bowiem straszne same Mononoke, lecz raczej okoliczności, czy może ludzie, którzy doprowadzili do ich powstania. Autorzy serii poruszyli tematy społeczne, będące w niektórych krajach tabu lub budzące kontrowersje (np. aborcja, zakazana miłość). To wszystko ubrali w dość prostą, wręcz ascetyczną kreskę, bez zbędnych fajerwerków w przypadku postaci, jednocześnie tworząc tła nader szczegółowe i barwne. Efekt piorunujący, ponieważ z jednej strony dostajemy obrazy niczym ze staro japońskich  rycin, a z drugiej wielobarwność przywodzi na myśli absurdalny senny koszmar.



Całość dopełnia muzyka, a właściwie jej brak. Poza openingiem i endingiem trudno doszukać się jakiegokolwiek utworu, który mógłby zapaść w pamięć. 
 opening


ending


Osobiście odczytuję to jako zaletę, gdyż muzyka nie rozprasza, pozwala skupić się na tym, co dzieje się na ekranie.
A tu jest na czym się skupiać, gdyż pomimo braku wartkiej akcji (stąd zniechęcenie wielu oglądających), seria wymaga zaangażowania szarych komórek. Każdy odcinek zawiera w sobie dawkę wierzeń i mitologii japońskiej. Jakkolwiek nie jest to podane od tak, na tacy. Miłośnicy Japonii z przyjemnością mogą doszukiwać się ukrytych znaczeń, motywów, obrazów. Nie lada gratka.

Czy zatem warto sięgnąć po tę serię? W moim prywatnym odczuciu tak. Bowiem mimo braku akcji, porywających efektów graficznych w 3d i innych bajerów tego typu, mam wrażenie, że twórcy chcieli widzów skłonić do chwili zastanowienia. I zrobili to w dość przystępnej formie. 


P.S. Oczywiście wszystkie prawa autorskie należą do twórców serialu, tj. Toei Animation. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Locations of Site Visitors